Imiona: Aryanna
Nazwisko: Roux
Data i miejsce urodzenia: 15 sierpnia 1984 w Londynie
Status społeczny: bogata
Rodzina: Anna Roux, z domu Auteberry jest porządna i taka dość mocno ucieleśniająca wszelkie cechy gatunkowe żon ze Stepford. Chciałaby mieć ułożoną córkę, nie dziwną, nie uczącą w szkole. Przydałyby się wstążki i kokardki
and wear some pink and pearls and you can have your friends 'round and they can stay for tea! Won't you just try to fit in, please do this for me!Frederick Roux to mężczyzna interesu, bez dwóch zdań! Ma coś wspólnego z kulinariami. A może bardziej haracze zdziera? Newadomo. Bo czasem też giełdowe papieruchy robią rozpierduchę w domostwie, między misjami przedstawicielskimi. Patrzy na córę i myśli sobie, że chyba robi to co chce. I to chyba dobrze. A Anna mogłaby czasem japsko zamknąć nobo ja się nie dziwię, że Arcia odziedziczyła po mnie monologi wulgarne, przy takiej kobiecie się nie da.
MA DUŻO HAJSU. I tyle
Wygląd:Arya jest raczej niską, raczej szczupłą osobą o raczej zupełnie nieszczególnej aparycji. Nie wyróżniają ją z tłumu ani ciemnobrązowe, ufryzowane bez polotu i finezji włosy, ani energiczny, sugerujący chroniczny brak czasu chód. Nie podkreśla makijażem ciemnobrązowych oczu z prostej przyczyny - nie potrafi się malować. Podobnie jak spać w normalnych porach dnia - może stąd wieczne po-melo na głowie i nieobecne spojrzenie? Aryanna Roux nie lubi się żegnać. Z zawartością szafy (antyczną już) szczególnie, dlatego w jej prywatnej kolekcji odzieżowej dominują casual ogromne marynary jak i casual sprane jeansy jak i casual oversize wszystko. Może małe cycki kamufluje w ten durny sposób. KTO WIE
Charakter:Jest nieuważna, ma dwie lewe ręce i przeklina.
Aryanna nie unosi się zbytnią egzaltacją i preferuje gruntu trzymać się mocno, za wszelką cenę i odrzucając od siebie wszelkie podtypy gdybania. Nie znosi konsekwencji, więc nie zaprząta sobie nimi beztroską przepełnionej główki za często, bez znaczenia komu czkawką cholerną mogłyby odbić się jej wybory banalne. A czkawki Roux nienawidzi. Tak jak wszystkiego co rozprasza - nie potrafi wypracować w sobie koncentracji koniecznej do wypełnienia zadania jej powierzonego w ograniczonym terminie, wszelkie formy nadzoru i zwierzchnictwa podkreślanego jedynie burzą jej harmonię, ład i symetrię. Być może stąd wieczna, nierozumiana przez Pisendlof-Aryę spina z dyrektor Emmell. Bo osobiście uważa, że spełnia się w zawodzie, traktując swoich uczniów nierzadko zbyt łaskawie, chcąc zyskać ich zaufanie i sympatię, wiedzę przekazując w sposoby odbiegające od podręcznikowych wykładów. Wybierając się na pobliskie trawiaste tereny na przykład i o arytmetyce konwersując, między gryzami kanapek z pomidorem i szczypiorkiem. Pracować potrafi doskonale i wydajnie, byle z dala od wytyczonych współrzędnych centrum uwagi - nie odnajduje się tam i przywdziewa czarne lenonki, rozpychając się łokciami wydostaje do
swobody.A tam?
Tam znajduje ludzi na chwilę, pasje, wypalające się prędko, zachwyt banałami i wybłagany dystans, oddzielający Aryę błogosławioną przepaścią od ograniczeń w postaci tłumów i ich zasad moralnych. Co zakrawa pod lekki immoralizm, ale oskarżona o niego Aryanna zdecydowanie i wulgarnie zanegowałaby. I wkurwiłą potężnie, bo to oznaczałoby, że ponownie pozwoliła się oceniać. Nie istnieje większe zło jej wyrządzone - jeśli istnieje jakiekolwiek. Bo z reguły jest bezproblemowa i
jak wolisz, ja się dostosuję - ma niewiele określonych miłostek i słabostek, uprzedzeń również. Wobec czego łatwo z nią nawiązać kontakt, nie zdarzyło się jej jeszcze odtrącić kogoś, pragnącego pogadać. Chwilowo.
Zdolność: Autouprzedmiotowienie
Które jest w wyobraźni Aryi usytuowane w hierarchii uzdolnień gdzieś na szarym, wyblakłym aż, pozaklejanym taśmą i zapomnianym końcu. To hierarchia pozorna, oparta pewnie na ocenie wpływu mocy na osoby trzecie. Którego Arjanka nie ma wcale, stając się przedmiotem. Nie organizmem żywym, nie jej rozmówcą. Gałązką złamaną, książką, papierosem, trzymanym przez nią w dłoni, kotarą w auli teatralnej albo szkolnym dziennikiem. Właściwie nie dubluje przedmiotu -
wkomponowuje się weń, zachowując świadomość i pełną gamę zmysłów, pozostając nim aż do chwili, kiedy w czyichś dłoniach się nie znajdzie.
Historia postaci:Z czym-to-się-je.
Mniej więcej takim przekazem głębokim emanowały ślepia Anny i Fredericka, kiedy ta pierwsza po kilkunastu godzinach agonalnego stanu na porodówce londyńskiej
zwymiotowała tym. Obiadkiem z dnia wcześniejszego. Jakimś schabowym albo innym jajkiem na twardo. Bo Arya to zdolne dziecko od samego początku było i zdecydowawszy, że CZAS NAJWYŻSZY - najzwyczajniej wkomponowała się w najbliższy jej martwy przedmiot. Którym nie mogło być serduszko mamusi ani wątroba, nic - poza trawionym jedzonkiem. Należy barwnych opisów dalszych oszczędzić i podsumować start dziewczęcia jako niezapomniany dla nikogo, przy "porodzie" obecnego.
Ze smutną, wiercącą dziurki mikroskopijne w głowie, myślą, że
jej własna mama nią rzyga przehulała sobie dzieciństwo w towarzystwach przeróżnych i tak samo na nią wpływających. Nie była nigdy osobą ukształtowaną i niezależną, tą ponad wszelkimi szufladkami i pomiędzy kartami deskrypcji - była normalna i różnych ludzi lubiąca. Przez co nie zagnieżdżała się nigdy mocno w jednym środowisku (a to młodzieńcze lata już), bo
no ej, Uzo jest chujugujujo weeeeź nie bawisz się z nami skoro z nim tak i tak prawi ci Ervin Pan Podwórka, na co Arcia jedynie ramionami wzruszała i... nie bawiła się z nikim. Dopóki nie przypomniała sobie, że Uzo miał jej pokazać jakieś ultrarenomowane okazy kamieni, które obydwoje przecież od drugiej klasy kolekcjonowali i do pokrywek pudełek po butach przyklejali, a Ervin miał fajne buty, trzeba wymienić się za cztery zasuszone koniczyny. Czterolistne!
Uczyła się źle. Bo okres dojrzewania to jej się głównie w zupełnym zniechęceniu do nauki objawiał. Do czego doszły ubytki konkretne w koncentracji, które poczęła uzupełniać w ostatniej klasie szkoły średniej dopiero. Szkoły dobrej tak właściwie - która nie wiedziała nic a nic o dziwaczności Aryanny,
no, tej małej ze śmiesznie, naturalnie uśmiechniętymi usteczkami, a dała mocne przygotowanie na studia pedagogiczne, po których wysłano ją do St.Bernard. Dokąd dotarłszy, zrozumiała dlaczego akurat tam miała się znaleźć.
Weirdo.
Przedmiot nauczania: matematyka
Ciekawostki:÷ mama zwymiotowała mną
÷ lubię, kiedy mówi się do mnie dziwnymi zdrobnieniami /nazwiskiem, które czyta się RUKS, nie RU
÷ muzyka mnie dekoncentruje
÷ wszystko w sumie
÷ no chyba, że Black Keysi
÷ bardzo kocham Aldisa, Barnabę i Cecila - one odwdzięczają mi się kocią ignorancją
÷ często się spóźniam
÷ może dlatego, że cierpię na narkolepsję?
÷ bardzo często przeklinam
÷ obawiam się, że nie potrafię zbudować stabilnej relacji
÷ całkiem nieźle radzę sobie natomiast z popadaniem w bzdurne uzależnienia - stąd duuużo lucky strike'ów w moim życiu
÷ czasami podśpiewuję sobie, z Adamem Green nawet!
÷ naprawdę rajcują mnie dziwne demonstracje i święta - to fajne było, kiedy w Pradze zorganizowano Dzień Jazdy Metrem Bez Spodni
Narracja: trzecioosobowa
Orientacja: biseksualna
London Elite